poniedziałek, 30 lipca 2012

Prusowie Prawdziwa historia cz. 4 Ostatni akt.....





Ostatni akt wielkiego podboju odbył się na ostatni pruskich jeszcze wolnych plemionach Nadrowii, Skalowii i kraju Jadżwięgów. Ostatnie wolne jeszcze plemiona pruskie nie miało już do nikogo, zwrócić się o pomoc wszyscy starzy sojusznicy pozostawili ich samych sobie a na nowych nie mogli liczyć .
Do podboju, krzyżacy zmobilizowali bardzo duże siły przy całkowitym wsparciu z Europy. Miało być to ostateczne rozwiązanie problemu jakim byli Prusowie dla zakonu przez te wszystkie lata podboju.
 Krzyżacki kronikarz Duisburg przekazuje nam ciekawą informację ,z podbojem pozostałych regionów Prus Krzyżacy mieli problemy a to z powodu bardzo licznego napływu ludności i resztek wojowników pruskich z podbitych już terenów. Wojownicy mający już doświadczenie w walce z krzyżakami wspierali swoich braci wschodnich jak tylko mogli.
 Taktyka krzyżaków wobec ostatnich plemion nie zmieniła się, wręcz nasiliła się mszcząc się na prusów za powstania. Nadal mordowano, porywano w niewolę a ich terytorium zamieniano w pustynię, podpalając domostwa, grabiąc i niszcząc nie zagrabione zbiory.
 W żywocie św. Stanisława czytamy “gdy liczni krzyżowcy tam pociągnęli aby zwalczać nieprzyjaciół krzyża Chrystusowego i poddać ich jarzmu Chrystusa, osiągnęli zwycięstwo i zadali wielką klęskę wrogom. Chrześcijanie zaś domy ich i pola uprawne spalili, a dobra ich zagrabili”.
 Prusowie bez względu na utratę dużej część kraju, bohatersko bronili się przeciw oprawcy “opanowanie ziemi Reitawa kosztowało rycerzy chrześcijańskich wiele trudu, poniesiono także znaczne ofiary w ludziach. Trudniejsze były jednak walki toczone z obrońcami ziemi Katawa. Jednego do niego dojścia strzegła twierdza Otholichiae, której załoga przez długi czas skutecznie odpierała ataki wojsk krzyżackich następnie wymordowali mężczyzn, wzięli do niewoli kobiety i dzieci, a sam zamek do szczętu spalili ”.
 Nie mniej czasu, ofiar i trudu kosztowało zdobycie twierdzy Cemeiniswike. Jej obrońcy z powodzeniem odpierali kolejne ataki wojsk krzyżowych, w końcu znużeni, oddali gród, sami salwując się ucieczką na Litwę a resztę spotkał los obrońców Otholichiae.
 Kolejną ziemią zniszczoną “grabieżą i ogniem” przez zakon krzyżacki był Lethowis w Nadrowi. Po jej zdobyciu “zabili lub wzięli do niewoli wielu ludzi, a ...zamki wraz z ich przedzamczami, podkładając pod nie ogień, spalili. Zdobyli tak wielkie łupy w postaci koni, bydła i innych rzeczy, że z trudem mogli go ze sobą unieść”.
 Pokonanie Nadrowów, trwało blisko dwa lata, skutkowało całkowitym wyludnieniem tego pruskiego regionu a tylko niewielu zdecydowało się na przyjęcie chrztu i zaakceptowanie zwierzchnictwa zakonu i jej administracji.
 Podbój został przerwany, gdyż Warmowie, Natangowie, Sambowie, a przyłączyli się do nich też Bartowie i Pogezanie wywołali bunt przeciw krzyżakom. Rozwścieczeni Krzyżacy z całą bezwzględnością krwawo rozprawiają się z ludnością, przykładnie, z zastosowaniem okrutnych tortur i niczym Droga Krzyżowa wieszając Prusów na przydrożnych drzewach, stłumili jeszcze jeden Prusów zryw przeciw ciemiężcy.

 Po pokonaniu Nadrowii przyszła kolej na Skalowię. Podobnie jak w poprzednich przypadkach tutejszych mężczyzn wycięto, kobiety i dzieci na ogół uprowadzano w niewolę (czasami również wymordowywano, jak wynika ze sformułowania “część” (mieszkańców krzyżacy) wzięli do niewoli, pozostałych zaś wymordowali), dobytek zrabowano, grody i osady spalono (np. Ragnetę, Ramige i Labiau). Niewiele wiemy o podboju ziemi Skalowów. To, że podbój trwał wiele lat, może tylko świadczyć o ich determinacji w obronie.
 Nie byli biernymi obrońcami, niech świadczy fakt roku 1278, “równo ze wschodem słońca, pod zamek krzyżacki Labiawa podsunęło się, zupełnie nieoczekiwanie, 400 Prusów na łodziach. Zaskoczywszy załogę zamek opanowali i spalili. Zbrojnych rycerzy w łóżkach pozabijali, zaś niewiasty i dzieci wraz z wielką zdobyczą uwieźli ze sobą”.
 Na zdobytych pruskich grodach po uprzednich wzmocnieniach krzyżacy osadzali swoje załogi, nie tylko dla kontroli zdobycznego terytorium ale też do kontynuowania wypadów na Litwę.
 Lokalizacja i fortyfikacja grodów skalowskich była tak przemyślana, że pomimo krzyżackich potężnych sił i ich doświadczeniu, dopiero po kilkuletnim oblężeniu i to po spaleniu i ucieczce obrońców stawały się ich zdobyczą. Przez kilka lat potrafili żywić się jedynie z odłowów ryby bądż w jeziorze czy rzece. Świadczy to o pomysłowości plemion pruskich w wykorzystywaniu naturalnych zalet do swoich głównie obronnych.
 Jedyne geograficznie znane siedlisko Skalowów Sassa padło łupem krzyżaków i Skalowia ogłoszona została podbitą.
 Duisburg komentuje “brakło w niej ludzi i gospodarstw, a wszystko dlatego, że zaślepieni nienawiścią do wiary Chrystusowej, woleli zginąć, niż wyrzec się swych zabobonów i pogaństwa ”.  
 Finałem krwawego podboju Prusów było pokonanie Jadżwięgów. Kim byli mieszkańcy Jaćwieży ?
Jaćwingowie, byli lud całkowicie inny od pozostałych. Zamknięci między młotem a kowadłem, po latach pełnej poświęceń, desperackiej walki w obronie swojej tożsamości, przegrali wojnę z resztą świata i znikając z kart historii. Tragiczne dzieje tego plemienia - walczącego z Rusią, Krzyżakami i władcami Mazowsza, a jednocześnie nie potrafiącego trwale zjednoczyć się z pruskimi współplemieńcami przeciwko wspólnemu wrogowi - z jednej strony są przestrogą, a z drugiej w pewien dziwny sposób wabią i fascynują.
Gospodarka mieszkańców Jaćwieży  opierała się głównie na hodowli, łowiectwa, bartnictwa i to co było charakterystyczne dla każdego plemienia pruskiego z „łupieniem sąsiadów”.
Zamieszkiwali miejsca trudno dostępne, gęste lasy, bagna, tereny między licznymi jeziorami i rzekami. Prowadzili wobec swoich przeciwników taktykę wojny szarpanej, leśne zasadzki i zwodzenie przeciwnika nie znającego terenu dawały im przewagę. Przez parę stuleci skutecznie walczyli ze wszystkimi, najeżdżając, a z czasem coraz częściej odpierając najazdy wzrastających w potęgę, schrystianizowanych państw ościennych: Rusi, Mazowsza i pojawienia się braci Zakonu Krzyżackiego.
Wreszcie, doprowadzeni do ostateczności i odcięci od świata, próbowali ratować się sojuszami z Rusią, Litwą i resztą plemion pruskich. Nie zdało się to na wiele ze względu na zmiany zachodzące już na tym teatrze działań świata chrześcijańskiego.
Krucjata Bałtycka pod koniec XIII wieku doprowadził do wyniszczenia terenów zamieszkanych właśnie przez Jaćwigów. Po przegranych powstaniach, resztki mieszkańcy jaćwieży zostało przesiedlone przez Zakon Krzyżacki na Sambię, gdzie uległy asymilacji z miejscową ludnością tworząc swego rodzaju miejsce w którym mogli zregenerować się po czasach podboju.
Spośród wszystkich Bałtów Jaćwingowie byli najmniej liczni, a jednocześnie najbardziej bitni. Współcześni im kronikarze chrześcijańscy, drżącym piórem opisywali ich jako bezlitosne, pozbawione człowieczeństwa, dzikie bestie. Oczywiście takie propagandowe wyobrażenie przeciwnika, który nie zna jedynej prawdziwej wiary jest typowe i nie ulega wątpliwości ze tak mieli zostać zapamiętani.
Późniejsi chwalili ich męstwo podczas wszelkich walk z wrogami zakonu.
„Nie tknięci chrześcijaństwem” – Jak pisze Bruckner – wierzyli, że duchy ich, po chwalebnej śmierci powracają do świata, w nowych, szlachetniejszych postaciach, by żyć jeszcze lepiej, jeszcze bardziej godnie. Dlatego nie podawali pola. Woleli też, raczej poświęcać swoich jeńców, niż iść na układy z wrogiem. Legenda mówi, że do ostatniej bitwy, kierowani przepowiednią wyruszyli bez broni, aby zabrać ją sobie od zdumionego przeciwnika.
 Korzystając z kroniki Duisburga można zauważyć, że Jaćwiescy wodzowie Kantegerda i Jedete, dobrowolnie mieli przyjąć wiarę krzyżaków a jednocześnie całkowicie zniszczeniu uległy wszystkie gospodarstwa dlaczego ? Wydaje się że krzyżacy mieli już plan przesiedlenia pozostałych ludów na inne tereny tak by nie wrócili na te ziemie.
Niektórzy wodzowie jak Scurdo, wódz ziemi Kimenow, nie mając ochoty przyjęcia wiary od Krzyżaków, ze wszystkimi zbrojnymi i swoim ludem uszedł na Litwę i już nie wrócił. Na ziemi jego Zakonni “wielu zabili,.. uprowadzili tysiąc ludzi, których wzięli do niewoli”.
 Następnie zniszczony został okręg Meruniske, w którym zabito ośmiuset “panów cieszącym się dużym mirem” , sześciuset “ludzi obojga płci” wzięto do niewoli, pozostałych mieszkańców wybito, a cały okręg zniszczono ogniem i ograbiono.
Warto zauważyć, że w przeciwieństwie do Nadrowii i Skalowii niekiedy oszczędzano mężczyzn. Tym razem przezornym krzyżakom chodziło o zachowanie potrzebnej siły roboczej.
 W podboju Jaćwięgów wspomagały krzyżaków ochotnicze oddziały rycerzy-rozbójników, którzy dokonywali grabieżczych napadów i tak np. niejaki Marcin z Golina najechał pewną wioskę jaćwieską “a jej mieszkańców wyłapał i pozabijał” (wszystkich a więc kobiety i dzieci), wziął tylko łupy.
Innym jednak razem napadł wioskę “zabił dziesięciu mężczyzn w kąpieli..., uprowadził ze sobą konie, bydło i inne zdobycze razem z kobietami i dziećmi”.
 Wkrótce krzyżacy zniszczyli “ogniem i grabieżą” kolejne ziemie jaćwieskie - Pokimę, Krasimę, Silię, Kirsnowię i inne, wszędzie dokonując mordów, rabując i biorąc mieszkańców w niewolę.
 Podbój Prus zakończył się w roku 1283. Większość ludności uciekała gdzie tylko mogła. U sąsiadów miała azyl.
 Prusowie po tym wszystkim przez jakiś jeszcze czas walczyli o swoje prawa ale już jako zniewolony lud dużo im nie zostało.
Dowodem jest bunt w 1286 roku na Sambii, czy powstanie w 1295 roku w Natangii rozszeżone na Sambię. Wszystkie bardzo brutalnie stłumione z kosztem wielu ludzkich…… tylko dlatego że chcieli otrzymać normalne prawa.
 Niemiecki historyk von Kotzebue, określił Zakon “olbrzyma bez wiary, bez wstydu” z potęgą zbudowaną “na gruzach sponiewieranego człowieczeństwa”.

Świadczyć to może o tym, że okrucieństwo zakonu odbijało się na społeczności europejskiej ale głosy przeciwne polityce zakonu były tłumione i zwalczane, cytując klasyka „ to zwycięzca tworzy historię”
Historia Prusów przez wieki była pisana po to by zatrzeć ślady ich niezależności i czasem bardziej cywilizowanego podejścia od świata chrześcijańskiego.
Nie byli oczywiście świętoszkami, ale po mimo tego Prusowie zasługują na pamięć i mam nadzieję że choć trochę udało mi się przybliżyć niektórym z was historię ludu zapomnianego i przytłoczonego historią zakonu Krzyżackiego.
Jakby nie było historia Prusów będzie zawsze łączona z historią Krzyżaków ale trzeba pamiętać że przed krzyżakami też byli Prusowie i nie był to lud barbarzyński i nieokrzesany a po prostu inny, niezrozumiały przez świat chrześcijański.:P
Seria o Prawdziwej historii się skończyła zaczynamy teraz serię rekonstrukcji i tego co powinno się o wiele wcześniej poprawić. Poradnik rekonstrukcji Prusa. To na najbliższy czas i zapraszam do dyskusji :)


Źródła:
-Marian Biskup Dzieje Zakonu Krzyżackiego w Prusach
-Gerard Labuda Studia krytyczne o początkach Zakonu Krzyżackiego w Prusach
-Fragmenty z Kroniki Piotra z Dusburga
-Desmond Seward Mnisi wojny
-http://dregowia.blogspot.com/

niedziela, 29 lipca 2012

Prusowie Prawdziwa Historia cz.3 Powstanie !!!


Wielkie powstanie pruskie z roku 1260-1274 rozpoczeło się od wielkiego pobicia w Bitwie pod Durben. Zbrojne starcie , które miało miejsce 13 lipca 1260 pomiędzy połączonymi siłami inflanckiej gałęzi zakonu krzyżackiego pod dowództwem mistrza krajowego Burcharda von Hornhausena i Krzyżaków pod dowództwem marszałka pruskiego Henryka Botela z dowodzonymi przez poganina Treniotę (siostrzeńca Mendoga) Żmudzinami i Litwinami.

Przeciw sąsiadom Prusów, Żmudzinom, z którymi Krzyżacy nie mogli uporać się na ziemi Kurów, Zakonni bracia pod wodzą inflanckiego mistrza Burcharda von Hornhausena wyruszają razem z krzyżakami z Prus pod wodzą Henryka Botela.
Jednocześnie z silnymi posiłkami z Niemiec plus Duńczycy, Estończycy, słowem-wyrusza śmiętanka armii zakonnej mająca raz na zawsze uporać się z problemem zwany Żmudzią .
 W polu nad jeziorem Durbe 13 lipca 1260 roku rozegrała się bitwa w której klęskę poniosła duża częśc wojsk krzyżackich. Śmierć ponieśli wszyscy dowódcy a z armii mało kto uszedł z życiem. Klęska tłumaczona była w jeden możliwy sposób dla krzyżaków, w krytycznym momencie zmuszeni do walki Kurowie, walczący po stronie krzyżaków, zaatakowali wojska zakonne. Oczywiście nie ma to jak zrzucić winę za kleskę na niedawno co przyjętych pod swoje ramiona kościelne….. 

 W efekcie tak poważnej klęski wojsk zakonnych, został zawarty sojusz między Żmudzinami i Kurami a sam Zakon zmuszono został do opuszczenia tej części wybrzeża Bałtyku.
Efektem tego wszystkiego był zryw jaki dla krzyżaków miał być bolesny po tylu wygranych nad Poganami z  północy….oj biedni ci krzyżacy :P

 Wracając na teatr działań ziem Pruskich. Ziemię ogarnięte podbojem przez rycerstwo środkowo europejskie, miało niedługo wstrząsnąc wydarzenie iście kuriozalnę dla świata chrześcijańskiego.
Społeczność Pruska, bezradna wobec wtargnięcia na ich ziemi masy kolonistów, z nadmorskich siedzib, nie miała się do nikogo zwrócić o pomoc, żeby zapobiec brutalnym metodom niesienia im jedynej słusznej wiary, czyli chrześcijaństwa…..

 Wodzowie wszystkich pruskich ludów poza Pomezanami i Jadżwięgami spotkali się na naradzie, nie wiadomo gdzie i kiedy . Podczas tej że narady na której postanowiono stworzyć bardzo twardy opór w obronie przed uciskiem i wyzyskiem ze strony braci zakonnej. 
 Na czele wielkiego powstania stanął Herkus Monte, pochodzący z rodu Montemidów, Natangów. Wcześniej senior rodu dla ratowania rodziny i bliskiemu jemu ludowi na krzyżackie żądanie daje zakładników wraz ze swoim małoletnim synem Herkusem.
 W jego rosłej osobie Krzyżacy upatrzyli idealnego kandydata na krzyżaka Prusa który dla nich będzie walczyć i podbijać Prusów.

Wywożąc Herkusa do Magdeburga, wiązano z nim wielkie plany, tam publicznie go ochrzczono, pokazując jak bracia zakonni są wspaniałomyślnymi i dobrzi dla podbitego ludu, to oni nieśli światło prawdziwej wiary  do ciemnego luda…….
Zresztą można im podziękować poniekąd za to zrobili bo sam Herkus jako pilny uczeń wyniósł co nieco z ich nauczania dla swoich współbraci, o czym mieli niedługo się przekonać krzyżacy ;]

 Dziesięcioletni pobyt jego w Magdeburgu pozwolił jemu na pełną edukację ze znajomością języka niemieckiego i łaciny. Zauważono jego wspaniałe fizyczne warunki i z wielką starannością udzielano jemu nauk z kunsztu rycerskiego. Wkrótce, ku wielkiemu zadowoleniu zakonnych, w szkółce magdeburskiej równych sobie nie miał. Nadszedł czas jego powrotu ale już w białym płaszczu z czarnym krzyżem.
 Stęskniony za rodziną i przy nadarzającej się okazji odwiedza swoich bliskich zastając ich w warunkach strasznego upodlenia przez zakonnych braci. To było za dużo dla Herkusa. Spotykając się z wodzami innych ludów, zjednoczy ich do oporu przeciw Krzyżakom ale nie chrześcijańskiej wierze. Prusowie rozpoczeli gromadzenie i przygotowywanie się do zbrojnego powstania, przed tym jednak zdecydowano na wysłanie listu do papieża Urbana IV.

 Krzyżacy posiadający sieć szpiegów nie tylko podejrzewali ale i też otrzymywali donosy, że Prusowie mobilizują się do powstania. W takich sytuacjach, jak zwykle, stosowali wszystkie metody, podstępu, intrygi i to z największym okrucieństwem.
 Brat krzyżacki Wolrad, wójt Natangii, kiedy dowiedział się o przygotowaniach zaprosił do siebie wielu możnych znakomitych Prusów z okolicy grodu Lemptenburg nad Zalewem Wiślanym do pokojowych obrad z biesiadą “i kiedy ci upili się....wyszedł, zamknął drzwi i wspomnianą szlachtę i zamek spalił na popiół”. Goście spłonęli żywcem, ponosząc słuszną karę - jak twierdzi kronikarz - za spiskowanie przeciw Zakonowi.
 “Ponieważ list dotarł do Rzymu i zachował się wśród innych dokumentów kancelarii papieskiej, znana jest jego treść. Prusowie zapewniali w nim papieża, że powstanie skierowane jest wyłącznie przeciw Zakonowi i stosowanym przez Krzyżaków metodom postępowania z podbitą ludnością. Przekonywali, że większość mieszkańców ziem pruskich została już ochrzczona i przyjęła wiarę papieża, nie chce więc wracać do wiary przodków, do przesądów i obyczajów pogańskich.
 Prusowie pisali, że pragną także, by wiara papieża szerzyła się wśród rodaków. Prosili w liście biskupa rzymskiego, by poparł ich walkę z Zakonem i obiecywali, że nikt z wiernych ani kapłanów nie dozna krzywdy, nie zostaną też zniszczone kościoły. Prusowie pisali, że bracia zakonni, którzy depczą wszelkie prawa ludzkości i boskie, nie dotrzymują zobowiązań, pozwalają mordować dzieci, kobiety i starców, a z mężczyzn robią niewolników pozbawionych prawa do ziemi i własności, muszą z ziem pruskich ustąpić. Na koniec - oddawali siebie i swoją ziemię w opiekę papieżowi.
 Papież Urban IV, adresat listu i wielki przyjaciel Zakonu Niemieckiego, nie dał wiary ani posłańcom, ani wręczonemu mu pismu. Zgodnie z życzeniem braci zakonnych uznał, że bunt przeciw Zakonowi jest równoznaczny z odejściem od wiary chrześcijańskiej i ogłosił światu apostazję Prusów. Wezwał też wszystkich wiernych Kościołowi rycerzy i biskupów do świadczenia pomocy Zakonowi, który znalazł się w wielkiej potrzebie. Co więcej, przyznał Krzyżakom wiele nowych uprawnień wobec Prusów. Pozwolił im więzić lub brać zakładników od tych neofitów, którzy nie chcą uczestniczyć w organizowanych przez Zakon akcjach zbrojnych lub odmawiają swego udziału przy budowie twierdz. Poinformował również biskupa warmińskiego, że wyznaczył Czechy, Morawy, Polskę i Pomorze do niesienia pomocy Krzyżakom w obronie Prus i Inflant. Nakazał także udzielać krzyżowcom zgłaszającym swe usługi Zakonowi takich samych odpustów, jakie przysługiwały udającym się do Ziemi Świętej”.
  Postawienie sprawy przez papiestwo w oczywisty sposób dla głowy kościoła i fanatyka szerzenia wiary wszelskim kosztem dla uzyskania korzyści materialnych, Herku Monte zrzuca habit i razem z innymi wodzami wraca do przodków swoich wierzeń ogłaszając świętą wojnę z krzyżakami i papiestwem.
 Herku Monte poza ogólnym Prusów przywództwem powstania, przewodził także rodzinną Natangią, Warmią wódz Glappo, Pogezanią Auctume, Barcją Divanus Klekine a Sambią Glande.
 Uzbrojenie Prusów w owym czasie niewiele różniło się w porównaniu z ciężko zbrojnymi Europejczykami zamieszkującymi już ziemie pruskie. Pruscy konni dla większej mobilności, uzbrojenie mieli lżejsze co nie znaczy, że prymitywne.

 21 stycznia 1261 Herku Monte osiąga spektakularne zwyciestwo nad wosjkiem zakonnym. Armia zakonna z pełnym taborem wyszła z Królewca na podbój Natangii doskonale wyposażona w żywność i broń w połowie drogi niedaleko pruskiego Pokarvis założyła bazę zostawiając ją ze zbrojnym oddziałem. Główna armia podążała dalej w głąb Natangii. Powstańcy bez trudu opanowali obóz zakonny, zajmując go i z wyczekiwującą w nim pozycją cierpliwie czekali na powrót głównej armii. Powracający zakonni nie tylko z łupami, żywnością ale także z niewolnikami zostali zupełnie zaskoczeni w obozie. Większość poległa podczas zasadzki i mało kto zdołał uciec, ale i tak ta wiadomość dotarła do Królewca. Nie powiodło się również rycerzowi Walther von Barbyc który nieopodal pustoszył okolicę zamieszkałą przez Prusów, dowodząc oddziałem przybyłych z pomocą gości. Zaatakowany, poniósł całkowitą klęskę i znowu niewielu uszło z życiem z pola bitwy.

 W styczniu 1261r. drogą morską zaczęły napływać do Królewca nowe zaciągi krzyżowców chętnych do wzięcia udziału w krucjacie bałtyckiej . Przybylu z Westfalii, Magdeburga i generalnie z ziem Cesarstwa. Bez zwłoki przystąpili do pustoszenia sambijskich wiosek, unikając powstańców, zabierając wszystkich zdolnych do pracy Prusów, w celu wzmocnienia nadmorskich zamków i budowy nowych.

 W roku 1263 Herku Monte organizuje błyskotliwą akcję wyprawiając się do ziemi chełmińskiej, zadając tam bardzo dotkliwe straty. Kiedy powracał z ziemi chełmińskiej, w pogoń za nim z elitą rycerstwa, puścił się osobiście wielki mistrz krajowy Helmerich.
Herku Monte nie dał się jemu zaskoczyć i pod Lubawą, stawił czoła mistrzowi. Krzyżacy pewni zwycięstwa poprzez zaskoczenie, szybko zaatakowali Natangów.


Obie armie stoczyły wówczas bitwę w dolinie między wzniesieniem Fiugajki a wsią Fijewo znajdującą się kilka kilometrów od Lubawy. Prusowie pod dowództwem Herkusa Monte pokonali wielkiego mistrza i jego wojska, stosując typową dla Prusów taktykę partyzanską, czyli wciągając ich w zasadzkę. Poganie w krytycznej fazie bitwy uciekli w zarośla na wzgórzu Fiugajki.

Krzyżacy myśląc że wróg ucieka z pola bitwy rozpoczęli pościg podczas, którego rozproszyli się po okolicy. Prusowie wówczas zebrali się w niewielkie oddziały i ponownie zaatakowali osamotnione grupki krzyżowców.

W bitwie tej poległo czterdzieścioro braci zakonnych w tym sam mistrz krajowy Helmeryk. W historiografii niemieckiej bitwę tą nazywa się największą klęską chrześcijan w walce z poganami. Krzyżacki kronikarz Piotr z Dusburga opisuje krzyżacką klęskę w następujący sposób: „(...) polegli w niej prawie wszyscy znakomici i doborowi mężowie, których mądrość i zapobiegliwość rządziła ziemią pruską i kierowała wojnami. W miejscu tej bitwy mieszkał później pewien pustelnik, który wiele razy widział nocą palące się świece; ich obecność najwyraźniej świadczyła o tym, że polegli tam mężowie otrzymali już koronę męczeńską od Króla Męczenników” . Krzyżaccy kronikarze opisując tą bitwę nigdy nie wspominają o Lubawie, co może sugerować, że 1264 roku osada ta cały czas leżała w gruzach po najeździe Sudawów sprzed czterech lat.


 Herku Monte stał się postrachem dla Zakonnych sama wiedza o jego bliskiej obecności napawała ich śmiertelnym strachem. Nie przebierał w środkach, wprowadzał wojska krzyżowe w zasadzki i likwidował wszelkie oddziały zakonne gdzie tylko miał wiedzę, że się pojawiły.
 Niejednokrotnie zasadzał się na nich w przebraniu jako krzyżak, a przy tym wszystkim dbał o to, żeby żadnemu nie udało się uciec, a po to tylko, żeby jego metody walki z nimi były nie przekazywane innym braciom. Strach krzyżaków był tak wielki, że uznawano, że walczą z duchem.
 W roku 1273, leczący się z ran i osaczony w swojej kryjówce, został pochwycony i natychmiast powieszony a pełni strachu Zakonni dla pewności mieczem przebili serce jego. Szczególnie ciężkie walki miały miejsce na Sambii, gdzie część ludności zmuszono do ucieczki, część schwytano w niewolę, a część wybito. I w ten sposób, jak chwalił się krzyżacki kronikarz “całe... wojsko Sambów mieczem unicestwili oraz pojmali kobiety i dzieci. Domy...i przyległości spalili na popiół”.
 Sambowie systematycznie dążyli do opanowania wszystkich małych twierdz bardzo zuchwałymi atakami w których odnosili zwycięstwa. Ta taktyka nie pozwalała na ich umocnienia i przyjęcia większej ilości najeżdżców, którzy ciągle przybywali.
 Wódz Warmów Glappo z pomocą Pogezan pod dowództwem Auctume w roku 1261 odbijają gród, zabrany im przez Zakonnych w roku 1240 i mocno ufortyfikowany, Lidzbark Warmiński.
 Po tym sukcesie Glappo wyrusza na zamek w Braniewie. W zasadzce wybija czterdziestu rycerzy z załogi, reszta nie czekając na dalszy bieg wypadków w pośpiechu opuszcza Braniewo. Glappo nie posiadając wystarczającej ilości wojów do obsadzenia Braniewa, doszczętnie niszczy krzyżacką twierdzę i bezpiecznie wycofuje się.
 Z pomocą dla krzyżaków w roku 1266, przybywają do Prus bardzo liczne posiłki z Cesarstwa, szczególnie z Brandenburgii na czele z Ottonem III i Janem I.
 Na granicy ziemi Warmów i Natangii a pomiędzy twierdzami Królewca i Bałgi budują zamek Brandenburgia, dzisiaj Uszakowo (rejon kaliningradzki). Używając jak zwykle zniewolonych Prusów jako siły roboczej. Glappo, wykorzystał moment wyjścia głównych sił załogi Brandenburgii przeciw Prusom, uderza i opanowuje zamek. Siły krzyżackie wracające z wyprawy nie miały już do czego wracać, zamek został kompletnie zniszczony.
 Po roku Otto III wraca i odbudowuje Brandenburgię, którą w roku 1273 Glappo z Warmami powtórnie zaatakował i rozpoczynał oblężenie. Krzyżacy byli przygotowani na taki manewr Warmów. Z niezbyt odległego Królewca zorganizowali bardzo szybką odsiecz która ruszyła na pomoc oblężonej Brandenburgii.
 Glappo wzięty we dwa ognie przez przewyższające siły, nie miał już nawet szansy na wycofanie się. Pojmanego dzielnego Glappo najpierw poddano torturom, następnie stracono na wzgórzu obrzeża Królewca. Miejsce to  nazwano Glappenberg, czyli wzgórzem Glappo.
 Niezmordowani Prusowie, wspólnymi siłami próbują zdobyć zamek w Królewcu, zbudoway na ruinach pruskiej twierdzy Tuvangste. Wojska pruskie przybyły do oblegania Królewca z machinami oblężniczymi, jednocześnie zablokowano wszystkie dojazdowe drogi.
 Sambijski wódz Glande rozbijając krzyżacką flotyllę próbuje wziąść Królewiec oblężeniem i głodem.
 W oblężeniu uczestniczy również wielki wódz Natangów, Herku Monte, który podczas walk został ranny.
 Pomoc z zewnątrz odblokowała Królewiec od morza co w rezultacie było powodem rezygnacji Prusów z oblężenia. Pomimo odstąpienia Prusów od oblężenia Zakonni nie mieli jednak ochoty i odwagi do spotkania się z nimi na otwartym polu bitwy. Powód tego jest już znany, sama obecność Herkusa Monte napawała strachem wielkich zakonników.
 Zamek w Wielawie, Waistotepile, Wisenburgu na ziemi Bartów, Krzyżborku Prusowie oblegali z wielkim sukcesem. Krzyżacy zmuszeni głodem, nie mogący doczekać się z żadnej strony pomocy, ponosząc wielkie straty, ukradkiem i podczas nocy opuszczali twierdze szukając drogi ucieczki w portowych zamkach.
 Tak samo stało się z zamkiem w Brunsberdze (Braniewo) i Reszlu, przed ucieczką sami podpalają twierdze i pod osłoną nocy uciekają.
 Ponieważ cały czas napływały posiłki z Europy, strategia obrana przez Prusów polegała na ciągłym niszczeniu ich mniejszych twierdz.
 W roku 1263 w krwawej bitwie pod Bartoszycami zginęło około1300 Prusów (“mało kto uniknął śmierci ”) większość bezbronnych.
  Wymienić należy epizod , który zdarzył się podczas oblężenia Bartoszyc, “na szubienicy wzniesionej przed bramą zamkową powiesili 30 zakładników pruskich, których trzymali jako jeńców”.
 Walki przeniosły się poza Prusów terytorium, w roku 1263 na ziemi chełmińskiej powstańcy zdobywają zamek w Radzyniu. Jadżwięgowie z Pogezanami, Warmami i Bartami, pustoszyli okolice Elbląga zdobywając okoliczne fortyfikacje które broniły dostępu do Elbląga.
 Bezradność i wściekłość Krzyżaków osiągnęła zenit ich okrucieństwa, kiedy taki sam los spotkał zamek w Lidzbarku i zdziesiątkowani dotarli do Elbląga, przetrzymywanym tam pruskim dzieciom, zakładnikom, było ich dwanaścioro, wyłupiono oczy i odesłano rodzicom.
 Krótkie przymierze z księciem Gdańska Mściwojem II, pozwoliło na blokadę portu Elbląga, uniemożliwiło to krzyżakom otrzymywania dopływu krzyżowców i zapasów żywności gdyż był on też oblegany od lądu. Nie trwał ten sojusz długo. Połączonymi siłami w roku 1266 zniszczyli krzyżacką flotyllę wiozącą żywność do oblężonych załóg Elbląga, Bałgi i Królewca.
 Podczas nieudanego oblężenia Elbląga, ginie Auctume przywódca Pogezan. Zastępuje go Linka, który bardzo dynamicznie rozpoczyna akcje przeciw zakonnym. Razem z Bartami prowadzi kampanię poza terenem Prus i na ziemi chełmińskiej pod Pagustin w bitwie z krzyżakami zadaje im klęskę w której ginie 12 braci rycerzy i 500 towarzysącym im krzyżowców.
 Po tym zwycięstwie, robi błyskawiczny zwrot i rusza na odbicie zamku w Dzierżgoniu wyposażoną w liczną , dobrze uzbrojoną załogą. Gdyby nie posiłki krzyżackie z pobliskiego Elbląga twierdza ta mogła być zdobyta i osłabiłaby znacząco krzyżaków na długo.
 Linka stosując krzyżacką taktykę, mobilizuje swoje siły, i jeszcze raz w roku 1273 wspólnie z Bartami podejmuje batalię o zdobycie Elbląga.
 Elbląg, wybudowany na miejscu pruskiego portu Truso był największym dla Pogezan zagrożeniem. Przez niego nieustannie przychodziły posiłki dla Zakonu z cesarstwa.
 Niespodziewanie, Linka wprowadził garnizon zakonny w zasadzkę i zadaje jemu bardzo dotkliwe straty, które przez krótki nie pozwala wojską krzyżowym na grasowanie po ziemi Pogezan.
 Bartowie, jako najmniej liczny lud plemion Pruskich, nie przeprowadzał indywidualnych wypraw przeciw Zakonowi, natomiast czynnie uczestniczył w każdej wyprawie organizowanej przez każdego z przywódców powstania.
Rok 1266 był dla Bartów najbardziej tragicznym rokiem, w bardzo zaciętej bitwie pod Kowalewem wódz Divan Klekine ginie w polu chwały w walce z zakonnym wojskiem.

 Przybycie w 1265 roku Albrechta księcia Brunświckigo i Albrechta księcia z Turyngii z licznym rycerstwem, pozwoliło Krzyżakom na planowanie i rozprawienie się z powstańcami.

 W roku 1267 mamy wtórne przybycie do Królewca króla Czech z bardzo licznym wojskiem. To jego przybycie z tak licznymi siłami, zaczęło przechylać szalę zwycięstwa na stronne zakonu. Od razu skierowani zostali do rozprawienia się z Natangami.
 Natangia podczas powstania była wielokrotnie niszczona, między innymi też przez Teodoryka margrabiego miśnieńskiego, który “ przez trzy dni i noce... przemierzał Natangię, pustosząc ją ogniem i grabieżą ”. W drugiej połowie lat 60 zniszczona została “ogniem i grabieżą” ziemia Solidow w Natangii i jak pochwalił się Piotr z Duisburga zabito i wzięto w niewolę “bardzo wielu ludzi”.
 Natangijczycy z Herku Monte coraz bardziej byli osaczani i z tak licznymi posiłkami przybywającymi z ziem cesarstwa coraz trudniej jest im walczyć i zwyciężać.
 Krzyżacka metoda walki prowadzona planowanymi zbrojnymi ekspedycjami na osiedla Prusów, nie tylko polegała na ich mordowaniu, czyli likwidowanie zaplecza powstańców, ale i też czego nie mogli zagrabić doszczętnie palono wraz z domostwami.

 W roku 1274, wzmocniony Zakon, z całą furią i rządzą zemsty atakuje twierdzę Pogezan Lidzbark Warmiński. Gród zostaje zdobyty, obrońcy ratują się ucieczką a tych którzy nie zdążyli “pojmali i (następnie) wymordowali” Nie znamy dalszych losów wodza Pogezanów Linki.
 Na Sambii najdłużej opierał się okręg zwany Rinow. Uległ, kiedy Krzyżacy “zabili wszystkich mężczyzn, uprowadzili kobiety i dzieci z całym ich majątkiem”.
 Pod koniec powstania w bitwie pod Bezledy, wojska zakonne “zabiły ponad dwa tysiące Jadżwięgów”. Pytanie pozostawało , jak długo jeszcze Prusowie mogli się przeciwstawiać całemu światu chrześcijańskiemu wysłanemu przeciwko ?

Rok 1274 uznano, że powstanie zostało stłumione całkowicie i do podbicia pozostały jeszcze trzy prowincję Prusów: Nadrowia, Skalowia i Jaćwież.

poniedziałek, 23 lipca 2012

Wojsko „Panów Pruskich” i Pruskie w czasie Wielkiej Wojny




Organizacja Wojsk Zakonnych w okresie batalii Grunwaldzkiej i Wielkiej Wojnie wiąże się ze ściśle z organizacją samego państwa.
Podstawowymi jednostkami terytorialnymi były komturie. W każdej komturii znajdował się zamek będący siedzibą komtura konwentu zakonnego. Pełnoprawni członkowie tzw. bracia rycerze byli wspomagani przez niepełnoprawnych członków Zakonu, zwanych półbraćmi, sprawowali w czasie pokoju różne funkcje administracyjne i gospodarcze, a na wypadek wojny stanowili dowódczą kadrę chorągwi, czyli oddziału rekrutującego się z całej podległej ziemi przypisanej komturii.
Szeregi takich chorągwi składały się ze świeckiego rycerstwa, poddanych i rodzimą ludność pruską i polską podbitą przez najazdy a zobowiązaną do służby wojskowej zgodnie z prawem nałożonym przez Panów Pruskich.
Kolejnymi jednostkami terytorialnymi były wójtostwa lub prokuratoria, pozbawione konwentu braci, ale kierowane przez powoływanych przez brać zakonną namiestników.
Pozostałe chorągwie tworzone były przez prywatny zaciąg podległy dowództwu zakonnemu pochodzący od pruskich biskupów i wielkie miasta.  Jednak formacje miejskie składały się z mieszczańskiej milicji zaangażowanych i wyekwipowanych przez miasto zaciężnych z nieznaczną domieszką mieszczan-ochotników.
Przykład takiego zaciągu podczas Wielkiej Wojny pochodzi z mojego kochanego Gdańska, gdzie 540 marynarzy zostało wynajęci przez zakon do obrony stołecznego Malborka przed wojskami koalicyjnymi dowodzonymi przez Władka J.
Z resztą sprawa zaciężnych o tyle jest ciekawa, że wojska zaciężne odgrywały coraz większą rolę w Zakonnej wojskowości. Powód był jeden, ludziom z zachodu już się nie chciało przyjeżdżać a że Krzyżacy kasy mieli co nie miara prowadzili werbunek w wielu komturiach na terenie nie tylko państwa zakonnego, ale i całej Europy. Rodzime jednostki też były werbowane przykład werbunku przez Marszałka Zakonu niektórych Pruskich wodzów na walkę z Litwinami.
Kolejne formacje biorące udział w Wielkiej Wojnie pochodziły od tzw. „Gości”, którzy przybywali do „panów pruskich” by walczyli pod chorągwiami Zakonnymi na swój własny koszt biorąc udział w modnych w owym czasie „Prussenreisen”. Rejzy to swego rodzaju klon wypraw Krzyżowych do ziemi świętej tylko na terenach o wiele zimniejszych ;p. Zresztą w czasie umownego zawieszenia broni do 24 czerwca została wyprowadzona wiosenna Rejza przeciw Litwie a propaganda Krzyżacka nawoływała wszystkie chrześcijańskie ludy do walki z heretykami z koalicji polsko-litewskiej i ich sojusznikami schizmatykami….
Niezależnie od tego co by krzyżacy mówili różnie odbierali to władcy krajów zachodnich. O tym postaram się później napisać. Wracając do armii zakonnej….
Trzeba pamiętać że sam zrąb armii krzyżackiej składał się z niejednolitych społeczności zamieszkujących wielkie zresztą państwo nastawione głównie na walkę z sąsiadami.
W skład tego państwa wchodziła rodzima ludność pruska zamieszkująca głównie tereny Pomezan, Pogezan, Sambii, ludność polska-pomorska i koloniści z różnych stron Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego.
Dlaczego piszę o mieszkańcach cesarstwa? A dlatego że mentalność i afront od strony Polaków  do Niemców i samych krzyżaków kreowany przez setki lat w literaturze jak i propagandzie obydwu narodów na czele z Krzyżakami wersji pisanej i filmowej się nie zmienia.
W literaturze przedmiotu przyjmowano zazwyczaj ( trwa to do dziś) że społeczność państwa Krzyżackiego składała się tylko i wyłącznie z  Niemców a jako niemiecka kolonia wspierana była przez równo niemieckie Cesarstwo.
Oczywiście dla ludzi nie liczy się fakt o polakach zamieszkujących tereny Pomorza czy też innych ludach nie niemiecko języcznych będące pod zwierzchnictwem cesarstwa, przykładowo Czesi. 
Kid im w oko, w mentalności każdego kowalskiego i tak pozostaną Niemcami a po co trendy zmieniać, po co ?
Przecież jak jest wygodniej a długie lata zaborów i komuny przyzwyczaiły nas to stwierdzenia „Cesarstwo = Niemcy czy też Krzyżacy = Niemcy"
Za przeproszeniem, wkurwia mnie coś takiego jak Germanizacja wszystkiego co Krzyżackie.
Ruszcie swoje makówki, nie wszystko co Krzyżackie to Niemieckie !!!!!

W kolejnym odcinku trochę o samej organizacji chorągwi i samego uzbrojenia.
Zapraszam do dyskusji :P

wtorek, 19 czerwca 2012

Imigracja i sprawa lekkich cz.1


Witam, swój cykl obrzucania błotem wszystkiego, co debilne i nie do zniesienia w polskim ruchu rycerskim pragnę rozpocząć od tematu lekkozbrojnych z Grunwaldu, a przede wszystkim chorągwi polskich.

Rozumiem panowie, że wasze podejście, do reko jest dla mnie jak najbardziej słuszne, czyli odzwierciedlajmy to, co było w rzeczywistości, ale ja się pytam tylko was, czemu wy do jasnej cholery się tak germanizujecie pod względem uzbrojenia i wyposażenia?
Ktoś was do tego zmusza czy sami jesteście na tyle leniwi, że nie potraficie szukać żadnych źródeł historycznych opierając się na tym, co ktoś inny posiada sądząc, że to będzie dobre?

Niedawno czytałem ciekawy temat o wpływie mniejszości niemieckiej na ziemie Koronne.
Wnioski wychodzące z tego tematu były proste, wszystko, co polskie jest be a niemieckie zajebiste i o niebo bardziej zaawansowane od polskiego.

Pragnę, więc przypomnieć wszystkim, że w czasach Korony nie istniało coś takiego jak tożsamość narodowa i na granicach nie stały szlabany oddzielające od siebie tereny różnych krajów.
Ludzie migrowali gdzie chcieli i nikt nie patrzył na to skąd, kto pochodził. Powody migracji były różne, ale wszystkie były związane z możliwymi korzyściami do uzyskania. 
Ale oczywiście lepiej tworzyć teorię o imigrantach przynoszących światło zajebistości dla ciemnoty polskiej niż przedstawić, co sama Korona oferowała imigrantom zamieszkującym nasze ziemie.

Jak to teraz ma się do rekonstrukcji? Wszyscy zdajemy sobie sprawę, że mało u nas znalezisk i nic nie jest pewne do końca czy będzie pasować do całego kompletu.
Wykorzystują to niestety, co po niektórzy i wmawiając ludziom, jakie to polskie źródła są kiepskie i przedstawiają wizje uzbrojenia i wyposażenia bardziej pro zachodnie szczególnie niemieckie, jako idealne rozwiązane dla zagubionych rekonstruktorów.
Czy to oznacza, że taki podejście jest lepsze?
Moim zdaniem nie, polscy producenci z tego okresu też tworzyli dobrej, jakości pancerze na nasz wewnętrzny rynek, który wystarczał na doposażenie formacji miejskich.
Niestety mentalność polskich rekonstruktorów nie pozwala myśleć inaczej o naszych rodzimych znaleziska przez deklasowanie ich, przez co niektórych twardogłowych ultrasów.

Dlatego apeluję do wszystkich pieszych, zastanówcie się nad tym, co robicie, poczytajcie, analizujcie i ruszcie wasze makówki!!
Nie musicie opierać się tylko za źródłach zachodnich czy też niemieckich, tworzą swego rodzaju armię klonów wyposażenia pro zachodniego.
Właśnie oryginalność sprzętowa w postaci polskich rekonstrukcji to coś, czego polskiemu RR brakuje i jest potrzebne. Sami dobrze o tym wiecie i możecie to zmienić!!!

Zapraszam do dyskusji na ten temat:).

piątek, 15 czerwca 2012

Wielki powrót !!!

Jako że zdrowie wróciło na tyle i czasu też trochę się znajdzie zaczynamy pracować nad obydwoma blogami.
Blog prusland nieco zmienię swoją koncepcję na nie tylko rekonstrukcyjną ale też na obsmarowywanie defektów historycznych, analizowanie twardoglowych ultrasów z forum szyderców (mam na myśli slynne ze swoją zajebistością "Frehe") i inne wspaniałości tego pięknego ale czasem wku......rzającego RR w jakim duża cześć społeczenstwa polskiego musi przebywać.

Do następnego wpisu :]

niedziela, 15 kwietnia 2012

Zmiany

Kails bracia
Z powodów zdrowotnych muszę na parę miesięcy darować sobie wyjazdy. Wszelkie inicjatywy związane z wyprawami i imprezami (jeśli ogarniecie stroje!!!!) kierować do Rafała.
Mam tylko żywą nadzieję , że wstydu jako Prusowie na imprezach mi nie przyniesiecie(jeśli ruszycie swoje 4 litery !!).

Seimī aulaūja
Zmūi aulaūja
Praēit labāi be aūss
Labs emmens
Ni aulaūja nikwēigi
Augaūtan sen labban dīlagan

Seimī aulaūja
Zmūi aulaūja
Praēit labāi be aūss
As waīda ezze aīnan
Ka ni aulaūja
Zmūnis pa nūsan gallin

Przetłumaczcie sobie to :P przy okazji zapraszam was do nauki jezyka o którym zapomniano i nie słyszano w świętych gajach:
http://prusaspira.ez.lv/
Erdiw !

czwartek, 22 marca 2012

Prusowie Prawdziwa Historia cz.2 Podbój

Następny rozdział smutnej historii Prusów, wiążą się z niemieckim rycerskim zakonem, znany dzisiaj głównie pod nazwą …. Krzyżacy (buuuuu), którzy wraz z innymi zakonnymi wrócili z krucjaty poobijani w Palestynie, Syrii i gdzie tam się da, dostając tęgie baty od świata Islamu. O tym jednak się nie będę rozwodził, bo liczy się to, co zrobili na ziemiach pruskich.
Na początku XIII wieku, w latach 1222-1223 książęta: Władysław Odonic (Wielkopolska), Konrad mazowiecki, Mściwój I (książę gdański), Leszek Biały (książę krakowski) i Henryk Brodaty (książę śląska) prowadzili akcję chrystianizacyjną na terenach Prus. Akcję misyjną prowadził opat Zakonu Cystersów w Łeknie i zakon rycerski Braci Dobrzyńskich, powołany w tym celu przez księcia Konrada.
Jednak akcje tych wszystkich panów nie przynosiły spodziewanych efektów. Wielkie zaangażowanie w chrystianizację Prus książąt polskich takich jak Konrad Mazowiecki i Henryk Brodaty było spowodowane przez papieża, który chciał założyć w Prusach państwo kościelne z pomocą cystersów i księcia gdańskiego Świętopełka, popierając tego ostatniego w jego dążeniach uniezależnienia się od Polski. W owy okrasie jak każdy dobrze pamięta królestwo polskie dopiero scalało się i posiadała przysłowiowy burdel polityczny,
W 1226 r. książę mazowiecki Konrad zaprosił, za namową Jadwigi Śląskiej, Zakon Krzyżacki na swoje ziemie, przyznając mu, w 1228r. w dzierżawę ziemię chełmińską. Powód tej decyzji był prosty, nasz kochany Konrad miał już dosyć odwetowych wypadów pruskiej braci i wycofał się z terenów ziemi chełmińskiej, bo zbyt dużo kosztowało go utrzymanie tych ziem. Pomimo oddania w dzierżawę ziemi chełmińskiej, Konrad zachował całość swoich prerogatyw książęcych.
Wprowadzeni do Polski przez Konrada Mazowieckiego, Krzyżacy rozpoczęli proces nazwijmy to chrystianizacji od ustawienia swojej pierwszej bazy na gruzach pruskiego grodu w Kwidzyniu nad Wisłą i od razu pokazują swoje oblicze.
Pierwszą znaną ofiarą Krzyżackiej chrystianizacji stał się pruski wódz Pipin, pomimo szlachetnego urodzenia z największym okrucieństwem torturowano, przywiązano do końskiego ogona, powleczony do Torunia i tam powieszono. Wcześniej wydarto mu wnętrzności, przybito do drzewa i wokół kazano biegać. A samy krzyżacy mówili, że z nimi idzie światło cywilizacji i boga… aż mnie mdli.
Grodzisko Pipina doszczętnie zburzono, załogę wymordowano, podobnie jak gród jego wuja Rogów (dzisiaj przedmieście Torunia). Taka była pierwsza wizytówka szerzenia „wiary” przez niemieckich rycerzy pod protektoratem papiestwa i gdyby nie było tego protektoratu nigdy na Prusach nie doszłoby do tego, co miało nastąpić.
 W roku 1233 Pomezanię swoje chłopy podejmują próbę odbicia Kwidzynia, jednak bez powodzenia. Próba ta, była jednak alarmem tak dla Krzyżaków, jak i dla polskich książąt, że istnieje niebezpieczeństwo utraty tego strategicznego przyczółka. Kwidzyń w owym okresie był jak brama do ziem pruskich, urata tej, że warowni doprowadziłaby do zamknięcia krzyżaków w swoim kotle i opóźniła sam podbój Prus o parę lat.
Dlatego już w roku 1234 spotykają się wielcy tamtego świata i podejmują decyzję o wspólnej zbrojnej wyprawę do Pomezanii tak by wyeliminować zagrożenie całkowicie.
 Luty 1235 rok Krzyżacy mocno wsparci rekrutami z Niemiec w towarzystwie hufców rycerskich polskich książąt, Henryka Brodatego, Konrada Mazowieckiego, Kazimierza Kujawskiego i gdańskiego Świętopełka oraz brata Sambora wkraczają do ziemi Resia. Trudno określić liczbę uczestniczących w tej wyprawie wojsk jednak biorąc pod uwagę ich koncentrację, na pewno kilka tysięcy chłopa musiało brać udział w samej wyprawie. Droga ich pochodu zasłana była gwałtem, grabieżą, ogniem i wielkim rozlewem krwi jak szczerze opisuje krzyżacki kronikarz zaznaczając, że to wszystko dla dobra biednych udręczonych i przede wszystkim zagubionych owieczek z Prus. Dlatego ja się pytam to jest kurcze proces chrystianizacji czy pospolita rzeź niewiniątek?
 Pomezanię zgromadzili się w liczbie przekraczająca około tysiąca wojów pod wodzą Księcia Resii nad rzeką Dzierżgoń w Świętym Gaju. Byli bardzo dobrze informowani o pochodzie rycerzy i obrazie jak wygląda niesione przez iście chrześcijańską krucjatę.
Pomezan niestety było niewielu w porównaniu do najeźdźców, dlatego skuteczna strategia obrony nie wchodziła w grę a stanięcie do otwartej bitwy byłoby samobójstwem. Bitwa musiała być przyjęta, w żadnym przypadku Pomezanię nie mogli przyglądać się jak są eksterminowane ich rodziny.
 Ze szczątków kroniki wiemy, że bitwa trwała cały dzień aż do zapadnięcia zmroku i przebieg jej nie oznaczał zwycięstwa najeźdźców. Strach zaczął oblegać armię Krzyżowców a to ze względu, na zbliżający się zmrok, którego w walce z Prusami śmiertelnie się bali. Z obu stron walka była zażarta, w której Pomezanię wykazali się wielką bitnością i męstwem z tak przeważającymi siłami.
 Świetopełek, który w licznych bojach z Prusami nigdy nie zdołał ich zwyciężyć, zdobył się na podstęp, głęboko obszedł Święty Gaj i z bardzo licznymi siłami zaatakował Pomezan z boku wraz z innymi przy jednoczesnym frontalnym ataku. Na siły Pomezan tego było za wiele i legli, wraz ze swoim wodzem Księciem Resii. Ranni i złapani w potrzasku Prusowie byli dobijani i mordowani, nikogo nie oszczędzono, i niewielu prawdopodobnie udało się umknąć z pola bitwy.
 Krzyżacki kronikarz pisze “doszło do wielkiego przelewu krwi ludu pruskiego, gdyż padło owego dnia ponad 5000 zabitych”. Choć liczby podawane przez średniowiecznych kronikarzy zawsze są przesadne, jak to zawsze w historii kronikarzy niemieckich opisujących walki z tysiącami przeciwników prawdziwej wiary, nie zmieniło się to nawet do czasów podczas wielkiej wojny z zakonem i polsko litewskim sojuszem, ale o tym później. Nie zmienia to jednak faktu, że nie oszczędzono pokonanych Prusów traktując ich jak to w zwyczaju ma przedstawiciele zachodniej cywilizacji w owym okresie.
 Bitwa zabezpieczyła Krzyżaków w Kwidzyniu a klęska Pomezan pozwoliła na dalszy podbój Prusów; można by powiedzieć, że była bitwą decydującą o ich podboju.
 Przeciwko Prusom, stanęło w pierwszej fazie, rycerstwo polskie i niemieckie, które w Niemczech zaraz po ogłoszeniu krucjaty przeciwko Prusom miało dwa tysiące rekrutów. Krucjatę Północną bądź Bałtycką ogłoszona przez papiestwo posiadała tą samą rangę, co krucjata do Świętej Ziemi. Dążeniem papiestwa i to za wszelką cenę było ustalenie państwa kościelnego. Germańska polityka szczególnie popierana przez portowe miasta niemieckie dążyła do opanowania basenu Bałtyku. Nie interesowało ich wybrzeże skandynawskie z prostego powody- nadal do europejskiej ekspansji powstrzymywałby ich sam Bałtyk, a na pewno nie, dlatego, że na nim panowali Wikingowie i Duńczycy.
 Jak się jeszcze okaże, obaj partnerzy: Papiestwo i Krzyżacy, w tym przedsięwzięciu byli równo zdeterminowani i nie przebierali w środkach, w okrucieństwie idąc na całość do celu?
 Pomezańska ziemia Resii była jeszcze wielokrotnie najeżdżana. Oddziały krzyżackie i wspierające je wojska z Niemiec wraz z rycerstwem środkowoeuropejskim niszczyli ją “grabieżą ogniem i wielkim rozlewem krwi”, cytując kronikarza krzyżackiego Duisburga.
W starciu pod Dzierżgoniem krzyżacy pozabijali wszystkich Prusów a ponadto “wozy ich zaprzęgi ( z żywnością i bronią) zaciągnęli do swojego zamku”. W roku 1236 margrabia z Miśni z oddziałem 500 rycerzy w sukurs Krzyżakom pustoszył Pomezanię jak tylko potrafił i kosztowało to wiele istnień ludzkich.


 Powyższa mapka przedstawia krzyżacki strategię podboju Prusów, jakże inną od taktyki książąt polskich. Po podboju Pomezanii, Krzyżacy nie odważyli się do penetrowania ziemi Prusów w głąb ich terytorium. Wynikalo to głównie z problemów logistycznych, które w owym okresie żaden kraj nie mógł rozwiązać w 100%. 
Myśl krzyżackich działań widać ich uzależnienie od zaopatrzenia drogą rzeczną, wszak wojsko bez jadłą, broni i świerzych posiłków nie może dokonać podboju żadnego terenu. Dlatego też krzyżakom zależało na podbiciu terenow nabrzeżnych dla lepszego zaopatrywania swoich wojsk. 
 Posuwając się wzdłuż Wisły i dalej wybrzeżem budowali fortece, bądź nowe czy też na gruzach pruskich fortyfikacji, a z nich dopiero penetrowali terytorium Prus. Ta sytuacja głęboko zaniepokoiła Świętopełka, księcia gdańskiego, który rościł sobie pretensje do Prus i sukcesami Krzyżaków został bardzo zaniepokojony.
 Przybycie dużego pocztu rycerzy w roku 1239 na czele z Otto Brunswiku, zakon wykorzystał i organizował wyprawę wzdłuż Zalewu Wiślanego. Dopiero znajdując opór w fortyfikacji ludu Warmów w grodzie Honeda. Najpierw "najechali na pobliskie wsie, niszcząc je ogniem i grabieżą". Następnie zdobyli sam zamek, nazwany później Bałga, “biorąc część ludzi w niewolę, innych wycinając w pień”(główna pewnie cześć niewolników stanowiły kobiety i dzieci….) 
 W całej okolicy po zdobyciu grodu Honeda, niemieccy najemnicy pozabijali Prusów “aż do całkowitej zagłady, tak, iż nawet jeden spośród nich nie ocalał, który mógłby wiadomość o tym zdarzeniu zanieść ich następcom”.
 Nie za długo po tym opanowali pruski gród Partegal, który “ spalili na popiół; całą załogę zaś pojmali i w pień wycieli”. Tu należy podkreślić, że na tych ziemiach istniała już misja chrześcijańska biskupa Chrystiana. Zresztą czy krzyżacy dbali o to?
Jednak po mimo sukcesów podczas pierwszego etapu krucjaty bałtyckiej, krzyżowcy do końca nie podbili Prusów. Duch oporu wobec najeźdźcy wzrastał a sami Krzyżacy mieli się o tym przekonać osobiście......